Wakacje to czas tłumu. W telewizji nuda. Ludzie, nawet Ci
najbardziej przylepieni do swojego fotela jakoś częściej wychodzą choćby do
sklepu po bułki.
Wakacje to z założenia czas odpoczynku, a ludzie poruszają się
jakby dwa razy szybciej. Wciąż się pakują i rozpakowują, przemieszczają,
remontują, porządkują, organizują, itd. Można się zmęczyć. Niby słońce
rozleniwia, ale mało kto zwalnia. Ja to trochę rozumiem. Wiem, że wybrać się gdzieś
latem jest łatwiej niż zimą. Mamy szczęście, że w ogóle nie jest trudno gdzieś wyjechać
i zaspokoić ciekawość świata. Znam też pokrzepiającą moc słońca. Sama lubię ciepełko,
tylko nie przepadam za tłumem. Latem świat jest oblężony przez turystów i „podróżników”.
Mało chyba zostało takich miejsc, trochę pustych, do których można dotrzeć nie
wydając milionów. To nie znaczy, że ich nie ma!
Jeśli tego lata zdążyliście już
zobaczyć Gaudiego w Barcelonie, wjechać na najwyższe piętro wieży Eifla, zwiedzić
galerie Nowego Jorku, wypić kilka drinków z palemką w Grecji, wspiąć się na
któryś ze szczytów Azji i pójść na imprezę w Berlinie, to mam dla Was jeszcze
jedną propozycję! Podróż w czasie!
My w tym roku przenieśliśmy się do ośrodka
wypoczynkowego na Mazurach, takiego z lat 80-tych. Drewniane domki, pola
namiotowe, jezioro i duży bar w centralnym miejscu, w którym z pewnością, trzydzieści
parę lat temu na dancingu rozkwitł niejeden związek. Miedzy 5, a 16 rokiem życia marzyłam o takich wakacjach i
może trochę przez sentyment teraz czułam się tam tak fajnie. Było miło, na dzień
dobry, popływać w jeziorze, zjeść śniadanie w lesie, zagrać z D. w ping ponga,
nie musieć biegać za dziećmi w trosce, że się zgubią, a wieczorem poplotkować z
przyjaciółmi.
Lubię takie miejsca. Bez ciśnienia, że inni to ja też, bez napięcia,
że w portfelu ubywa, bez wyrzutów sumienia, że miałam być „slow” a za dużo
planuję. Jeśli macie jeszcze trochę wolnego czasu to polecam serdecznie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz