Gdybym była dzieckiem w tym miejscu z radości pewnie skakałabym do góry. Jestem dorosła, ale cieszyłam się jak dziecko, bo w niepozornym budynku z czerwonej cegły dzieją się magiczne rzeczy.
Z otwartą buzią patrzyłam jak pan wyczarowuje bombki ze szkła. Można było spróbować i wydmuchać swoją wyjątkową, niepowtarzalną, najpiękniejszą, choć trochę krzywą i koślawą. Można było obsypać ją brokatem, wymalować, lub włożyć do specjalnej maszyny, żeby zrobić miękką, aksamitną otoczkę. Można było spotkać Mikołaja, który opowiadał niezwykłe historie. Przemierzaliśmy z nim świat baśni i choć dekoracje do spektaklu nie były jeszcze skończone, to dziadek do orzechów nagle ożył w naszych głowach. Obejrzeliśmy zapierającą dech w piersiach kolekcję bombek tych nowych i tych sprzed kilkudziesięciu lat.
Na dworze delikatny mróz szczypie już w policzki, ale śniegu wciąż brak. Jeśli chcecie poczuć atmosferę świąt, a szukacie czegoś więcej niż dekoracje w centrum handlowym, to poszukajcie takiego włąśnie miejsca. Miejsca, gdzie baśniowy klimat trwa cały rok.
My byliśmy w Konsulacie Świętego Mikołaja Tu.
to Zygmunt! zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia. dmucha bombki. Zygmunt : ]
OdpowiedzUsuńpotrafi wydmuchać kilkadziesiąt dziennie:)no cuda robi!
OdpowiedzUsuń